8.1.08

Swiatecznie

W tym roku moje swieta na pewno sa nietypowe. Po pierwsze z daleka od domu, po drugie w tropikalnym kraju ( czyt. nie ma sniegu i mrozu), po trzecie w gronie miedzynarodowym. Jak wrocilam z Indii, poczulam przyblizajace sie swieta, zobaczylam udekorowane choinki na lotnisku, pomalowane okna w naszym Dream House.Tak to byl duch Bozego Narodzenia. „Jestem w „domu” – pomyslałam.

Co do swiat, Sri Lanka czerpie niezle profity z tego jakze skomercjolizowanego swieta. Bogaci turysci sa gotowi spedzic forune w cieplym tropikalnym kraju tylko aby spedzic nowy rok w sposob odmienny, niz dotychczas, uciekajac od chlodu, zamarzlych kaluz i przygnebionych zimowym nastrojem ludzi...

Dlugo myslelismy, co zrobic, aby w tym upale nie utracic nastroju swiatecznego. Wybralismy piekna restauracje, w pieknym ogrodzie z fontanna, a pozniej byla impreza na dachu naszego domu. Wczesniej my z dziewczynami zapalilismy swieczki i pilismy grzane wino, przypominjac jak swieta wygladaja w naszych krajach. Niektorzy sie cieszyli, ze w koncu nie musza uczestniczyc w tych tradycyjnych zjazdach rodzinnych, innych ogarnial melancholijny nastroj. Dom, choinka, najblizsze ci osoby... zrobilo sie refleksyjnie i zachcialo sie do domu. Brakowalo mi rodziny, poczulam jak bardzo za nimi tesknie i jak bardzo bym chciala siedziec przy swiatecznym stole.

Jak tylko wigilia przeniosla sie na dach, dolaczyla do nas para praktykantow z Indii, ktorzy przyjechali na Sri Lanke na swieta. Zaczela sie burzliwa dyskusja na temat zalet praktyki w Indiach i na Sri Lance... oraz roznicach i podobienstwach w dwoch sasiadujacych panstwach.

Katolicy sa zdecydowanie mniejszoscia na Sri Lance ( stanowia zaledwie 7% calej lankijskiej ludnosci), ale preznie dzialaja w samym Kolombo jest okolo 5 kosciolow. Pozatym jak kazdy azjatycki kraj, kazdy mieszkaniec Sri Lanki jest gleboko religijny, niezaleznie czy jest buddysta, hindu, katolikiem czy muzulmaninem. Kazdy bardzo przestrzega swoich zasad religii, chodzi do swiatyni kosciola czy modli sie 5 razy dziennie. Niezalenie jednak od religii, wszyscy na swieta Boze Narodzenia, dostaja wolne i kazdy swietuje te kilka tygodni w roznoraki sposob!

Nasz swiatczny Mikolaj przybyl prosto Korvatunturi (Laplandia) z pelnym workiem prezentow. Wszyscy byli grzeczni w tym roku i kazdy dostal swoj maly prezencik...

W dzien Bozego Narodzenia, udalismy sie na plaze, aby cieszyc sie cieplem i podziwiac zachod slonca, owoce morze byly glownym daniem tego dnia. Co ciekawe w wigilie nikt nie przestrzega postu, bardo popularny na stole jest indyk lub zapiekan kaczka, co bardziej przypomina swieto dziekczynienia z USA, niz nasza polska wigilie.

Moje swieta byly bardzo leniwe i raczej samorefleksyjne. Mialam czas, aby w koncu przemyslec co sie dzieje wokol mnie. Po mojej malej podrozy do Indii odczulam jakas przemiane, nie wiem co to jest, ale czuje jakis dziwny spokoj, poczucie tego, ze wszystko bedzie dobrze...

Nowy rok cala gromada praktykantow postanowila wybyc z miasta i udac sie do jednej z najpiekniejszych plaz na wyspie. Zaskoczylismy sie tlumami turystow, ktorzy wrecz zaatakowali nasze najukochansze miejsca opalania, wiec jeden spedzilismy w Mirisie, aby na spokojnie bez tlumow cieszyc sie oceanem.

Nie bede wdawac sie w szczegoly naszych imprez, bo to mozna tylko oddac na zdjeciach, zobaczcie sami.

Chce wam tylko opowiedziec jak dokonalam lotu na balonie. Otoz zapewne niektorzy wiedza, moja firma oprocz tego, ze organizuje rozne treningi, oferuje rowniez jako jedna z atrakcji przelot balonem. Przyznam szczerze, ze nie jest to jedno z najtanszych przyemnosci (koszt 1 godzinnego przelotu wynosi 200$), moze dlatego klientami sa w wiekszosci przypadkow osoby z amerykanskim akcentem. Otoz lot sie moze sie odbywac tylko wczesnie rano, gdyz balon nie znosi wysokich temperatur i moze sie przegrzac, a po drugie warto jest zobaczyc wschod slonca z wysokosci ptakaJ

Pilotow sprowadzamy z Australii badz Wielkiej Brytanii. Justin zadzwonil do mnie pewnego poranka i powiedzial, ze jest wolne miejsce w koszu, wiec moge przyjechac. Jak dotarlam na miejsce wczesnym porankiem, bylam zaskoczona wielkoscia tego lotniczego pojazdu. Jest on wielki! Obserwowalam, jak pompuja w niego cieple powietrze jak sie zabezpiecza wszelkie sznury etc. Do kosza moze sie zmiescic tylko 16 osob plus pilot, nie jest to duzo i rzadko kiedy jest pelny kosz wiec miejsca jest pod dostatkiem. Odrywalismy sie od ziemi powoli, unosilismy sie akurat nad chmurami i tam w niebie ukazal sie piekny widok wshodzacego slonca - zaparlam dech, cudo natury nie da sie przewidziec. Wraz z powiewem wiatru unosilismy sie nad ziemia coraz wyzej i wyzej. Balon jest strasznie cichy, jedyne co przerywa cisze to jest ogien, pompujacy cieple powietrze. Przelatywalismy sie nad herbacianymi plantacjami, wiedzielismy dzieci, ktorzy biegli i pokazywali na nas palcami, wszyscy podziwiali nasz piekny balon. Lot trwa okolo godziny i pilot nigdy nie wie, gdzie wyladujemy (wszystko zalezy od wiatru), ale stara sie wybrac jak najodpowiedniejsze miejsce. Balon wywoluje wielkie zainteresowanie wsrod lokalnej ludnosci. Wielki tlum zebral sie na drodze, aby obserwowac nasze ladowanie. Po udanym locie moglismy sie cieszyc szampanskim sniadaniem. Kolejna przygoda za mna, ciesze, ze tego wszystkiego moge doswiadczyc w tym malym miejscu. Za tymi przygodami na pewno bede tesknic w Polsce.

p.s Moje swiateczne zdjecia mozecie zobaczyc w zakladce Sri Lanka photos.

1 comment:

Artiom Komardin said...

niesamowite zdjęcia !!!!! czy ja też to wszystko zobacze? :)