30.8.07

Haputale

* I find that I am smiling a lot as the warmth of the people around me infuses me with well-being. Their life style and attitude is unbelievable sanguine. I must confess that I grew up in environment of more sad, unsatisfied people, moaning all the time. Sri Lankan people are not such type at all. It is not only one observation… to be continued*

Finally I’ve got weekend off, so spontaneously Mandy (Germany) and I decided to go to the Hill Country (area of green and lush as well as entire region is carpeted with the glowing tea plantations) and then make for Perahera festival.

HAPUTALE (first destination)

Haputale is Tamil and Muslim village, perched at the southern edge of Hill Country. As a lot of places in this area, there are plenty of tea estates and the old plantation bungalows.

It is about 7 hours by bus from Colombo. So we reached our destination at midnight and caught tuktuk to the guest house. The guest house was terrific, located in the top of the hill with wonderful view of mountains chain. The accommodation is not expensive as the average price is 1000 Rs per night. So you can live even in four people in double room and divide the costs. After breakfast (toasts with applewood jam) we made our way towards Dambatenne Tea Factory, built in 1890 by Sir Thomas Lipton (who doesn’t know Lipton tea?). Due to the rain we had exclusive tour around the factory. The manager explained us the entire process of tea production.

On the average day a tea picker can bring around 15 kg (20 kg in season) of tea leaves and earn around 150 Rs=1.3$. The leaves then go through the process of drying, rolling, chopping
a
nd sieving before being graded.

It was explained to us that during sieving (in 125C) the whole dust (tea remains) is collected and sold as Sri Lankan tea (good to know what I drink everyday).

Finally I know how to make real tea. Here is the recipe how to make fine cup of tea:

  • Use fresh spring water to boil until bubbling
  • Use 1 teaspoon per cup in the porcelain teapot
  • Pour boiling water in a teapot stir gently and brew between 2-3 minutes with lid closed
  • Strain and remove infused leaf from teapot
  • Serve hot

Lipton Seat

Sunday we spent on hiking through tea plantations to the lookout. On the top we found breathtaking views and picturesque “tea surroundings”. It is thought that Lipton Seat lookout rivals the view from World’s End.

See pictures below:

p.s about Perahera festival in next post...

23.8.07

о том, о сем...

Виза. Кажется что трудного, написал заявку, заплатил и получил свой пасспорт. Жизнь была бы на много проще если бы так было. Но а зачем нам простая жизнь, давайте ее сделаем посложнее. Сначало надо поговорить с представителями власти , которые бурно обсуждают студент ты или нет, наконeц-то кто-то придумывает спросить главного инспектора. Тот потверждает, что я фактически студент и тут же произносятся волшебные слова – « подожтите минуточку» и я усаживаюсь в зале ожидания . Заинтересованные цветом кожи «сосидящие» спрашивают «откуда я и что тут собственно делаю?» С этого начинается разговор, точнее монолог о том, что Шри-Ланка совсем неплохое место для житья. Я отвечаю, что мне здесь нравится. Это их не удовлетворяют и они продолжают меня убеждать.

К сожалению, моему терпению приходит конец – минута превращается в два часа и я начинаю задумываться, почему простая печать занимает столько времени?

«Тут вообще не ценят времени» - говорит одна из моих собеседниц. Ценят или нет, но точно понимают и воспринимают время по другому. Все очень спонтанно без какого-либо плана, так на «авось».

Несколько строчек для себя.

Люди выходя за пределы своего привычного мира, когда все предрассудки остаются позади, испытывают тягу к новым острым ощущениям.

Что такое, в конце-концов, счастье?

Любовь, отвечают мне. Но любовь не приносит и никогда не приносила счастья. Скорее наоборот: любовь это тоска и смятение, поединок, это ночи без сна, когда терзаешься вопросом правильно ли ты поступаешь.

Ну хорошо, не любовь. Мир. Но если мы взглянем на него, то увидим, что он никогда не прибывает в покое. Зима воюет с летом, солнцу никогда не встретиться с луной, тигр преследует человека, который боится собаки, которая преследует кота, котороый преследует мышь, которая пугает человека.
Деньги приносят счастье. Очень хорошо: все у кого достаточно денег, чтобы обеспечить себе высочайший уровень жизни, могут больше не работать. Однако они работают, работают лихорадочно, словно бояться потерять все. Деньги приносят... нет не счастье, а деньги.

Все что нас окружает это не счастье, а желание. А в желании всегда есть некая неполнота. Ибо исполняясь оно перестает быть желанием.

17.8.07

Krokodyle, Kolombo i wiza

W ostatni weekend prowadziliśmy program dla ambasady US. W pierwszy dzien były kajaki. Otoz bylam jedyna kobieta, która przez 6 godzin płynęła sama na kajaku, bo okazalo się, ze wiekszosc albo nie umie pływać albo nigdy na oczy nie widzialo wiosla (czyzbym była na wyspie?). Szybko zostalam instruktorem i ratownikiem w jednej osobie.

Rzeka była dosc spokojna, tylko miejscami pojawial się szybszy nurt i skaly. Po drodze było wiele zbieraczy zlota ( w tej czesci Sri Lanki wiekszosc wiosek zyje ze zbierania zlota ). Widziałam dziwne konstrukcje, które przypominaly pompy, wszystko recznie zrobione i prowizorycznie trzymane na drutach.

Oczywiście biala kobieta na kajaku wywolala sensacje wśród mieszkańców, którzy gromadzili się na brzegu rzeki, aby mnie pozdrowic. Wszyscy nieśmiało się uśmiechali, gdy machałam im w odpowiedzi. Oni cos pospiesznie mowili i się smiali. Zapytałam jednego uczestnika co oni mowia. On na to ze smieja się, ze jestem taka biala i ladna w sam raz na pożywienie dla krokodyli. No coz atrakcji nigdy za wiele, na szczescie widziałam tylko malpy i papugi, rzeka była chyba za plytka dla wspomnianych gadow.

Po programie nareszcie mialam wolny dzien i mogłam pozwiedzac nieco Kolombo. Wow, to miasto jest bardzo ladne, to znaczy jak wczesniej wspominałam, miasto pelno kontrastow, ale w zyciu się nie domyślisz, ze ma az tyle sprzeczności w jednym miejscu. Ja mieszkam w malo zamożnej dzielnicy, gdzie bieda styka się z zamożnością, kanaly sa pelne smieci, jest duzo prymitywnych domkow, ludzie myja, gotuja i piora na ulicy, ale wystarczy przyjechac się do Cynamonowych Ogrodow (jedna z dzielnic Kolombo) i masz wrazenie, ze przenosisz się do innej rzeczywistości. Jest to zielona czesc miasta, w pelni europejska, z wieloma willami. Piekne zielone aleje i sliczny plac niepodległości, który mi przypomina nowosybirski pomnik zwycięstwa, co prawda brakuje Lenina, ale zamiast tej nieodrebnej czesci, sa wielkie stwory (pol lew, pol człowiek). Dzielnica Cynamonowych Ogrodow to jest skupisko wszelkich ambasad, instytucji państwowych i znaczących organizacji pozarządowych.

Korzystając z dnia wolnego, udalam się na calodzienna wycieczke z mapa w reku. Musiałam wreszcie nabyc kilka podstawowych rzeczy, niezbędnych mi do codziennego zycia. No coz w uzycie poszedł sinahalezyjski angielski i body language. Przeskakując z autobusu do autobusu, udalo mi się dotrzec do centrum handlowego, które jest powszechnie nazywane MC (Majestic City). Na szczescie wszelkie wazne miejsca były starannie zaznaczone na mapie przez poprzednich praktykantow, wiec mogłam latwo się zorientowac co gdzie i jak mam znaleźć.

Nastepny dzien spędziłam w urzedzie emigracyjnym, aby w koncu osobiście się przekonac jak odbywa się proces wizowy na Sri Lance. Otoz, ja bylam bardzo pocieszona faktem, ze nie musze z ubiegac się o wize w Polsce. Wystarczy było kupic bilet lotniczy, po czym po przebyciu na wyspe, otrzymac miesięczna wize turystyczna i przynajmniej na miesiąc zapomniec o wszelkich formalnościach.

Ale czas przyszedł i na mnie i musiałam stawic czolo urzędniczym instytucjom Sri Lanki. Samo Biuro do spraw emigracji i migracji jest podzielone na dwie czesci, jedna jest przeznaczona dla obywateli Sri Lanki, druga dla cudzoziemcow. Żeby trafic do interesującej Cie czesci, trzeba przejsc przez trzy bramki i pozniej trafic do bardzo dobrze schłodzonego pomieszczenia, gdzie jest zaledwie kilka cudzoziemcow ubiegających się o wize, ale za to cala masa urzędników. No coz okazalo się, ze sprawa nie jest prosta, po wypelnieniu aplikacji, trzeba cierpliwie stac kolo okienka, wówczas uprzejmy pan, który po angielsku wie tylko jak powiedziec „madame” kieruje mnie do pokoju numer 3, w pokoju numer trzy dowiaduje się, ze potrzebuje listu polecającego z ministerstwa spraw zagranicznych Sri Lanki. To mnie sprowadzilo nieco na ziemie, bo ani takiego listu nie mialam, ani nie wiedziałam, ze powinnam go mieć. Mój towarzysz, VP ER z AIESEC, wyciąga jakis pomięty papierek i wrecza go przedstawicielowi władzy, to jednak go nie zadowola, wiec on nas odsyla do pokoju numer jeden. W pokoju 1, nie ma nikogo, wiec wracamy do naszego okienka. Urzednik po uprzednim sprawdzeniu papierku odsyla nas do okienka „student” . Urzednik z okienka „student” probuje wyjaśnić z nami czy ja tutaj studiuje i co to jest właściwie AIESEC. Po wysłuchaniu mojego wyjasnienia, „student” -urzednik udaje się na dluga rozmowe do urzednika z okienka „NGO”. Tutaj trzeba było się uzbroic w szate cierpliwości, tak jak uczy sama SRI Lanka, cierpliwosc jest tutaj najwyzsza cnota.

W koncu udalo się im ustalic „moja tożsamość” i zostalam przydzielona do NGO. Dostalam swistek papieru z data, mam się stawic za cztery dni po odbior paszportu. Urzednik był tak rozkojarzony, ze nie powiedział mi o zaplacie i bylby zapomniał o zdjęciach do aplikacji. Zobaczymy czy dostane swój paszport w całości we wtorek.

Wieczorem, kolejna porcja lekcji sinhalejzyskiego przyniosła nam nieoczekiwana odkryciaJ

I zamiast sinhalezyjskiego dowiedziałam się pare zwrotow po finsku. No coz jezykow nigdy za wiele…

Minä rakastan sinua (bardzo romantycznie, nieprawdaz?)


9.8.07

ежедневная жизнь


Расскажу я вам, как выглядит ежедневный день стажора на этом тропикальном острове. Впечатлений полно, но самое главное впечатление что ты белый и как ни странно просто не подходишь к локальной среде. А естественно почему? Вроде у тебя две ноги, вроде волосы на голове все на месте, но все равно не так как ты привык - ты здесь не такой. Поэтому возбуждаешь интерес, все на тебя смотрят и то напрямую. Сначала это мешает, потом начинаешь привыкать к своей особенности, иногда это приносит странное чувство гордости за свою рассу.
Каждый день я встречаюсь с такими упорными взглядами в автобусе.

Еда...


На Шри-Ланке кто-то, когда-то просто не услышал или просто не понял и поэтому всякие бары, забегаловки, «пельменные» (об этих последних я могу только помечтать) называют гостиницей или иначе Hotel. Появляется простое впечатление, что на этом острове полно гостиниц и ни одного ресторана, потому что эти странные надписи появляются везде, где только не оглянешься.
Питаемся мы по студенчески, то есть никто не готовит, все покупает еду в местных барах. Можно попробывать котту – я бы сравнила это с мясорубкой то есть кладешь все что есть на сковородку и быстренько режешь это большими ножами. В основном блюда состоят из риса и окорочков, все очень хорошо поперчено чилийским перцом (это красный острый перец). Почему покупать лучше, чем приготовлять еду?
Да все потому, что, во-первых, после целого дня работы ты чувствуешь себя уставшим, во- вторых кухня по-моему сделана как добавочная комната, но точна не как комната для приготовления обеда. В третьих, такое удовольствие на много дешевле.

Жилье...

Наш домик выглядит снаружи очень дружелюбно, внутри зато вместе с нами живут не только домашние ящерицы, но естественно каждая разновидность муравьев, паучков и жучков. Все наши домашние животные живут в симбиозе с жильцами. В домике три спальни, две кухни, салон и два туалета. Условия типично студенческие, только элементарные придметы быта, подушек конечно не хватает. Мальчики у нас спят на матрасах, у девочек свои кровати. Когда моешься под душем, люботные обьезьянки заглядывают в окно. Так что даже в центре города можешь иметь впечатление, что ты в середине джунгли.

Покупки...

Пока я еще не знаю где хорошие места для покупок. Есть несколько современных универмагов, очень красиво оранжированых в центре города. В основном везде маленькие базарчики, где можно купить все, но надо уметь торговаться. Потому что цен вообще нет, поэтому спрашивая ты не знаешь какова первичная цена, но точно ожидаешь, что для тебя она будет в три раза увеличина. Вот например в последние воскресение когда мы были на джазовом концерте, каждый заплатил по-разному и отчего этого зависит никто не знает? Цена билета, например, в зоопарк для иностранцев стоит в 10 раза дороже, чеми для местных жителей. Да так что надо присабливаться быстренько к месным условиям иначе жизнь на Шри- Ланке будет очень дорогая.

p.s каждый день все тяжелее и тяжелее писать на своем родном языке, я буду стараться не забывать...

Pierwszy krok w glab wyspy

Sri Lanka pachnie... kadzidlami, herbata, owocami, przyprawami... wszystko ma swoj smak, kolor, dzwiek...

Gdy opuscilam „mury” Kolombo, nareszcie zobaczylam prawdziwa wyspe z jej pieknymi plazami, starozytnymi miastami, lasami palm. Sri Lanka, ktora z perspektywy Kolombo juz wowcas wydawala sie kolorowa teraz nabrala jeszcze wiekszych odcieni.

Pojechalismy na weekendowa wycieczke w 8 osob do Kalawewa (aby poogladac dzikie slonie), a pozniej do Polunaruwa – drugiej starozytnej stolicy Sri Lanki. Cala wycieczke zaplanowal dla nas Kotty, przyjaciel wszystkich praktykantow Sri Lanki. Plan byl taki- piknik nad pieknym jeziorem wraz z prawdziwym lankijskim obiadem. Pozniej ogladanie wodopoju sloni. Drugi dzien – Polunuruwa i jej piekne zakatki.

Piknik byl rewalcyjny po raz pierwszy zetknelam sie z przyroda Sri Lanki, po raz pierwszy zobaczylam dzungle, po raz pierwszy kapalam sie w lankijskim jeziorze.

Niestety nie udalo sie nam zobaczyc sloni, ktore podobno przychodza ok 18, zeby napic sie wody. Slady tych zwierzat mozna bylo zobaczyc prawie wszedzie od polamanych zarosli (tak jakby ktos chcial przetorowac sobie droge) po niezliczona ilosc fekalii.

Pozniej ognisko i wieczor zwierzen. Wtedy sie dowiedzialam jakie maja podejscie do zwiazkow damsko-meskich Chinczycy, Dunczycy, Anglicy, Lankijczycy. Kazdy ma odmienny poglad i te same sprawy postrzega calkowicie z innej perspektywy ( ale o tym wiecej w oddzielnym poscie)

Drugi dzien: podroz do Polunnaruwa – nareszcie zobaczylismy slonia ( niestety nie byl dziki). Otoz dlaczego Polunaruwa jest taka wazna w historii wyspy? Polunnaruwa zostala druga stolica Sri Lanki wowczas, gdy dynastia krolow Chola ( z polnocnych Indii) dokonala inwazji i zajela owczesna stolice Arundhapura. Aby zaznaczyc sie w historii najezdzcy przyniesli stolice do Polunnaruwa, by uchronic sie od atakow ze strony Krolestwa Sinhala. Niestety to posuniecie nie bylo najszczesliwsze, bo juz w 1070 miasto zostalo zaatakowane przez Vijayabahu 1. Nowy wladca doszedl do wniosku, ze Polunaruwa jest o wiele bezpieczniejszym miastem, niz poprzednia stolica, stad tez jako piewszy zaczal rozbudowe nowego „krolewskiego schronienia”. On i jego nastepcy przyczynili sie do tego, ze w Polunnuruwa pojawily sie wielkie swiatynie, palace, parki i ogrody.

Co ciekawe, miasto posiada sztuczne jezioro i kilka kanalow, ktore je zasila. Te kanaly staly sie dla mieszkancow tego miasta swoista laznia. Dzien kapieli – niedziela. Tlumy Lankijczykow pierze, kapie sie i bawi w tym samym zbiorniku wodnym. Nikt tu za bardzo nie przejmuje sie higiena i chorobami, wszystko zgodnie z natura...

Krolewskie miasto jest tez pelno ciekawskich malp, ktore ktore roszcza sobie prawa do starozytnych ruin. Zastanawiam sie co ich tak przyciaga w takie miejsca?

Wrocilismy do domu grubo po polnocy, zmeczeni, ale szczesliwi, bo to byl weekend pelen nowych wrazen...

6.8.07

Praca...


Otoz moja praca ma bardzo rozbudowane obowiazki: Okazalo sie na miejscu, ze bede „prawa reka” mojego szefa. Czyli mam go w pelni zastepowac w kazdej sytuacji. W tej chwili czuje sie wspolodpowiedzialna za to co sie dzieje w firmie. Moim glownym zadaniem jest opracowywanie programu pocznajac od czesci merytorycznej (czyli np.agende) po jej logistyczna czesc. W przyszlosci bede tez przygowywac oferty, spotykac z klientami i ustalac dokladny program wg zyczenia klienta. Prowadzimy tez roznego rodzaju aktywnosci od balooningu po jazdy na rowerze. Mozecie poogladac zdjecia na stronie firme www.ad-asia.com

Wszystkie programy (tak nazywane sa konferencje dwu, trzy dniowe) – odbywaja sie zazwycaj w hotelach o wysokim standarcie. Oczywiscie hotel zapewnia wszystkie dogodnosci, my przywozimy wszystkie niezbedne materialy dla programu. Sama agenda i program nieco sie rozni od typowych konferencji AIESECowych, gdzyz sa to ludzie duzo starsi, wiekszosc z nich piastuje wysokie stanowiska w firmie, a przyjezdzaja, zeby sie zintegrowac, bo np zaczynaja nowy wspolny projekt. Naszym glownym zadaniem jest zmotywowac ludzi do wspolnej pracy, zintegrowac i nauczyc pracowac w zespole. Wsrod naszych stalych klientow sa m.in: Nestle, Toyota, HSBC, Ambasada USA, Telekomunikacja, lokalne banki NTB i Ceylinco Bank.

Mam juz plan na trzy miesiace i juz wiem, ze prawie wszystkie weekendy mam zajete. Troche szkoda, bo wszyscy praktykanci wyjezdzaja wspolnie na wycieczki, w ktorych ja nie bede mogla wziac udzialu

Moj szef Peter Stewart pochodzi z Australii – 10 lat mieszkal w Nepalu, gdzie sie ozenil i przeniosl sie 5 lat temu na Sri Lanke. Ma dwojke dzieci, ktorych uwielbia. Jest bardzo otwarta osoba, lubie pozartowac, ale tez tez ciezko pracuje. To nie jest jego pierwszy wlasny biznes. Wczesniej prowadzil podobna firme w Nepalu, ale niestety konkurencja nie dala mu spokoju, wiec zmienil lokalizacje. Dosc dobrze mu sie powodzi, ma wielki dom, trzy samochody, swoj maly statek, kilka nieruchomosci.

Moj pierwszy program...

Prowadzilismy szkolenia dla firmy Nestle, ktora zaczyna nowy projekt GLOBE. Caly zespol, ktory przyjechal do Kandalama (najlepszy hotel na Sri Lance), jest bardzo miedzynarodowy – Bangladesz, Indie, Filipiny i Australia. Zauwazylam, ze ludzie sa bardzo otwarci, bardzo szybko sie integruja, nie maja zadnych oporow w nawizywaniu kontaktow. Poznalam dosc ciekawe osobosci np Jennifer z Autralii, ktora rowniez byla w AIESEC, mowi ze odkad zaczela pracowac, zmnieniala miejsce pobytu wiele razy w tym m.in pracowala na projekcie w Chinach, Wietnamie i Korei, a teraz zawitala na Sri Lanka. Pytala mnie o sytuacje polityczna, bo troche obawia sie zamachow... zapewnilam ja, ze narazie jest spokojnie...

Caly program byl oparty na ksiazce Kena Blanchard’a „High Five”. Pomiedzy analiza poszcegolnych rodzialow wlaczylismy rozne gry, case’y, ktore mialy sklonic do refleksji wszystkich uczestnikow. Wieczorem oczywiscie relax, pozna kolacja i coctail party czyli inaczej imprezka z whisky na czele. Niektorzy nawet wymyslili, ze jutro bedzie najlepszy dzien, bo bede mieli okazje rzucic mnie do basenu. Po programie owacje na stojaco i wiele pozytywnych ewaluacji. Najwiekszy problem oczywiscie stanowi moje imie, wiec wszyscy je uptoszczaja do sweety. W drodze powrotnej smialismy sie z niektorych okreslen Swiet, Swetlana, Svetkey lub poprostu Polish beauty.

Wrocilam do domu poznym wieczorem i nastepny dzien, szkolenie dla NTB (National Trade Bank). Tutaj bylo wiecej cwiczen sportowych, w tym narty wodne lub kajaki. Odkrylam, ze Lankijczycy w ogole nie potrafia grac w siatke, jedyny sport jaki uwazaja za najlepszy jest Krykiet (ktorego ja nie rozumiem).

Dzisiaj robilam podsuwmowanie wszystkich programow, bo jutro spotykamy sie z HR managerem Nestle

p.s w nastepnym poscie moja pierwsza wycieczka w glab wyspy ...